Błędnym założeniem jest, że intensywny rozwój dzisiejszej farmacji wyprze konwencjonalne metody leczenia, oparte na naturalnych surowcach i ziołolecznictwie. Te dwie ścieżki terapii mogą ze sobą świetnie współgrać i wzajemnie się uzupełniać. Wymaga to jednak zrozumienia pewnych mechanizmów i znajomości podstawowych różnic między tymi dwoma metodami. Im prężniej rozwija się chemia farmaceutyczna, tym chętniej wracamy do źródeł, czyli do naturalnych form leczenia. Istnieje dziwnie przekonanie w społeczeństwie, że leki roślinne są bezpieczniejsze i w ogólnym rozrachunku lepsze od tzw. „chemicznych” leków syntetycznych. Nic bardziej mylnego. Przyjrzyjmy się tematowi bliżej.
Współczesna farmacja
Niewątpliwie natura jest źródłem wielu substancji leczniczych. Nierzadko to właśnie z roślin zostały po raz pierwszy wyekstrahowane związki aktywne, które potem syntetyzowano w laboratoriach na masową skalę i na ich podstawie wymyślano kolejne leki. Szacuje się, że nawet 70% obecnie stosowanych substancji leczniczych ma swoje źródło w naturze. Przeciwbólowa i powszechnie stosowana morfina występuje w maku. Regenerująca miąższ wątroby sylimaryna znajduje się w ostropeście plamistym. Owoce wilczej jagody to źródło atropiny, a kora wierzby i zawarte w niej salicylany stały się podłożem do odkrycia kwasu acetylosalicylowego, czyli popularnej aspiryny. Niemniej jednak nie wszystko da się wyleczyć za pomocą naturalnych surowców i leków roślinnych (Czytaj także: Najnowsze formy leków stosowanych w terapii).
Wszyscy z nas narzekają na współczesną ochronę zdrowia. Chociaż przyczyn jej nieudolności trzeba upatrywać raczej na najwyższych szczeblach, nie zaś wśród personelu medycznego, to niewątpliwie nie działa ona perfekcyjnie. Nie możemy się jednak od niej całkowicie odciąć. Postęp medycyny jest nam potrzebny — nie warto sprawdzać na żywym organizmie, czy jesteśmy w stanie przeżyć bez jej dóbr. To, co kiedyś było śmiertelnym zagrożeniem, dziś jest błahym problemem, możliwym do rozwiązania w kilka chwil. Dawniej ludzie umierali przez zapalenie wyrostka robaczkowego — dziś to tylko nieprzyjemny, krótkotrwały epizod ze szczęśliwym zakończeniem [1].
Co wiemy o ziołach?
Ziołolecznictwem zajmują się głównie farmaceuci oraz certyfikowani zielarze. Niewielu lekarzy wie, do czego służy korzeń mniszka lekarskiego, ziele wierzbownicy wielokwiatowej, czy ziele męczennicy cielistej (Czytaj także: Leki „domowej” roboty: sok i herbatka z bzu czarnego). Nic bowiem dziwnego, od dziesiątek lat studenci kierunku lekarskiego nie uczą się już fitoterapii. Zioła i leki roślinne są dostępne bez recepty, dlatego ich stosowanie często ma charakter samoleczenia. Pacjenci nierzadko stosują je równolegle z lekami przepisanymi przez lekarza, uważając, że leki ziołowe „są słabe” i „bezpieczne”, dlatego bez obaw można je łączyć. Nic bardziej mylnego [1].
Niebezpieczeństwo leków roślinnych
Nie doceniamy ziół i leków naturalnych. Często pacjenci nie mają świadomości, że w zwykłej „herbatce ziołowej” jest cała masa związków aktywnych, które wykazują realny wpływ na ich organizm! Przyjmując tabletkę z lekiem syntetycznym, do organizmu trafia zazwyczaj jedna (czasem 2 lub 3) substancja czynna — wówczas jesteśmy w stanie przewidzieć, jaki efekt farmakologiczny ona wywoła. Co więcej, można przewidzieć, czy wystąpią jakiekolwiek ewentualne interakcje z innymi przyjmowany lekami. W przypadku surowców naturalnych sprawa się mocno komplikuje. Ogromna ilość substancji aktywnych, znajdujących się w danym surowcu roślinnym, znacznie utrudnia określenie jego dokładnego wpływu na organizm, ponieważ ilość możliwych scenariuszy lawinowo wzrasta (Czytaj także: Rośliny adaptogenne – pomoc w walce ze stresem i zmęczeniem).
https://leki.pl/poradnik/ziolowe-leki-uspokajajace-profil-dzialania/
Co więcej, lek syntetyczny zazwyczaj jest produkowany z myślą o leczeniu bądź łagodzeniu konkretnego objawu, np. bólu czy gorączki. Konkretna substancja lecznicza zamknięta w tabletce działa precyzyjnie na to, co trzeba. Mnogość związków aktywnych w surowcach roślinnych związana jest ściśle z brakiem tej precyzyjności i dokładności. Leki roślinne działają na cały organizm, a nie na pojedynczy objaw [1].
Niebezpieczne interakcje leków naturalnych
Bagatelizowanie działania leków roślinnych może okazać się dla nas bardzo niebezpieczne i zgubne. Często stosujemy je jako „dodatek” do farmakoterapii przyjmowanej na stałe (np. przy nadciśnieniu tętniczym). Robimy to w dobrej wierze — „tabletki na wątrobę”, no bo przy takiej ilości leków, to trzeba ją trochę odciążyć. ”Tabletki na uspokojenie”, bo bez nich ciężko funkcjonować przy takim szybkim trybie życia. ”Tabletki na koncentrację”, bo mimo zmęczenia musimy wykonać swoją pracę. Prawda jest jednak taka, że surowce roślinne bardzo lubią wchodzić w interakcję z innymi lekami. Świetnym przykładem jest miłorząb japoński i kwas acetylosalicylowy. Surowiec ten poprawia krążenie mózgowe, więc jest często stosowany w okresach o zwiększonym wysiłku intelektualnym (np. w trakcie sesji na studiach). Z kolei kwas acetylosalicylowy, czyli popularna aspiryna, jest często pierwszym wyborem w trakcie bólu lub gorączki. Niestety, połączenie tych obu preparatów może skutkować bardzo silnymi krwawieniami [1].
Działanie terapeutyczne i niepożądane leków roślinnych
Efekt terapeutyczny po zażyciu leku roślinnego występuje później, w porównaniu z lekiem syntetycznym. Nie nadają się one zatem do leczenia stanów nagłych. Ich stosowaniu musi towarzyszyć spora dawka cierpliwości pacjenta. Leki syntetyczne działają zdecydowanie szybciej — zawierają znacznie mniej substancji aktywnych o wąskim zakresie działania, często ograniczonym np. tylko do jednego organu. Na ich efekt terapeutyczny nie trzeba zatem długo czekać.
Nie można zapominać o działaniach niepożądanych. O ile w lekach syntetycznych istnieje szereg metod badawczych, za pomocą których można określić ich ewentualne efekty uboczne, o tyle w przypadku roślin sprawa jest bardziej skomplikowana. Dane na temat surowców roślinnych są zdecydowanie uboższe i bardziej ograniczone, dlatego określenie konkretnym działań niepożądanych jest czasami wręcz niemożliwe [1].
Na co należy uważać, stosując leki roślinne?
Medycyna naturalna naszych babć nie jest tożsama z tą dzisiejszą. Niegdyś stosowano szałwię czy rumianek zebrane prosto z łąki za domem. Natomiast dziś nowoczesne ziołolecznictwo wymaga, aby każdy lek roślinny był zarejestrowany przez Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych. Jest to gwarantem skuteczności i bezpieczeństwa stosowania takiego leku. Właśnie, leku. Aby zminimalizować ryzyko wystąpienia szkodliwych działań w trakcie ziołolecznictwa, należy stosować wyłącznie preparaty o statusie leków bez recepty (OTC). Można wśród nich wyróżnić:
- tabletki, np. Sylimarol, Raphacholin C;
- zioła sypkie lub w saszetkach, np. liść brzozy, ziele krwawnika;
- syropy, np. Neospasmina;
- maści, np. maść arnikowa;
- krople, np. walerianowe.
Wszelkie suplementy diety lub inne preparaty, które nie posiadają statusu leku, nie podlegają żadnej kontroli. Wg prawa, nie wymagają one rejestracji, szczegółowych badań sprawdzających ich jakość i bezpieczeństwo. Choć zazwyczaj są one tańsze niż leki, to mogą być nieskuteczne, a czasami wręcz niebezpieczne [1].
Nie popadajmy w skrajność
Nie trudno znaleźć zatwardziałych zwolenników ziołolecznictwa i tych po drugiej stronie barykady — miłośników postępu i syntez chemicznych. Chociaż medycyna naturalna jest niewątpliwie podwaliną dzisiejszej medycyny akademickiej, to nie jest w stanie jej całkowicie zastąpić. Mogą się one jednak doskonale uzupełniać. Zarówno jedna, jak i druga metoda mają służyć człowiekowi, dlatego korzystajmy z obu — ale z głową.